Bez końca,a jedno źródło słońca Kiedyś drogę wybrałem
Iść nią się starałem
Dróg mały wybór miałem, bo ślepy byłem.
Tą jedną szedłem tą jedną żyłem.
Z początku była prosta wyraźna
Nie stała na niej przeszkoda poważna.
Krok za krokiem, wolno i bezpiecznie
i myślałem że to trwać będzie wiecznie.
Przed mym wyborem nie było innych
mój wybór nie wolno szukać winnych
Tą białą linię ja obrałem
i przez nią taki się stałem
jaki jestem teraz… ..
Na przeszkodę napotkałem.
Kiedyś biała jaskrawa linia,
a teraz ich sto, a może tysiąc.
Widzę ich wiele!
Wybieram, szukam,
tej właściwej… . ,
znaleźć nie mogę.
Dookoła mnie mnóstwo sznurów,
poplątane zawiłości
i proste znikające w ciemności.
Odrzucam uczucia miłości,
staje się pusty nie czuje radości.
Jestem chyba w nicości!!!
Stawiam pierwszy krok,
idę prosto potem w bok.
Pierwsze pójdę w górę potem w dół,
widzę linie bez wyjścia w postaci kół,
omijam je idę dalej widzę je już nad sobą.
Są wszędzie – nie jestem już tą samą osobą.
Zaczynam biec.
Uciekając ogarniają mnie coraz więcej,
więc nabieram sił szukam i biegnę prędzej
Już wprawie biel dookoła widzę,
nie znalazłem, nieporadny się wstydzę
W panice drapie się po białej drabinie
i tu przeszkoda która mnie nie ominie!
Im wyżej,
tym gorzej
z białości oślepłem – nic nie widzę,
zagubiony siedzę i się wstydzę.
Sam kolor biały
trzęsę się cały
oczy w łzach
czuje strach.
…………….
Nagle budzę się
Hura to był tylko sen!
Patrzę przede mną linia
biała ale całkiem inna.
Wstaje i idąc coś czuje,
jakieś przeczucie me serce kłuje.
Wyszedłem z zakrętu skierowałem się na prostą.
Idę dalej- klapa-na potkałem krawędź ostrą.
Przed przeszkodą stałem,
więc nową drogę obrałem.
w lewo poszedłem i w dół się kieruje
idę długo. Co się dzieje? Znów nic nie czuje.
Coraz niżej,
ku ciemności bliżej,
chce się wracać i patrzę za siebie-czarno.
Gdzie ta linia która drogę wyznaczała tak jasno?
To na czym stoję jest już blade,
niepewność strach, czuje zagładę.
Tu nic niema!!!!
Kosmos bez gwiazd-Bezkres ciemności
Dlaczego linia mnie jeszcze unosi?
Tu nic niema!!!
Cisza!!! I w tej ciszy
Moje ucho słyszy
jak ma krew szeleści
bo w żyłach się nie mieści.
Mocne uderzenie bas potężny
me serce uderzyło jak dzwon mosiężny.
Dźwięk się uniósł ale nie powrócił
i on w bezkresie ciemności się zagubił.
Sam kolor czarny
czuję się marny
oczy w łzach
znów czuje strach!!.
Już ta, na której stoję się ugina,
ostatnia jedyna tak bliska mi linia.
Ona jest już wątła i słaba,
nie utrzymuje ciężkiego ciała.
Nie utrzymała !
Spadając odruchowo złapałem się jej końca,
nie wiem po co bo tu ciemność, niewiedze słońca.
Już jej niema rozmyła się jak dym,
jak z przygasłego żaru i jestem tym,
który już nic nie znaczy..
Spadam szybko bez nadziei zbawienia
Niema linii i nie widzę już swego cienia.
Me nogi nie czują już gruntu
A me serce miłości i buntu.
Nie istnieję… !!!
Największym piekłem jest nicość,
bo tam miłość, radość i nawet złość,
nie mają żadnego znaczenia
Nicość- bezkres cierpienia!!!!
Jesteś ……ale cię niema!!
Autor: Rafał