Jezus nieskończenie cierpliwy J 21, 1-17
To jest jeden z moich ulubionych fragmentów Pisma św. oczywiście to nie jest tak, że są fragmenty lepsze i gorsze, bo w Biblii wszystkie fragmenty są lepsze. Ale to jest, moim zdaniem, najlepszy rozdział Ewangelii wg św. Jana. Jest to rozdział skandalizujący, gdyż dzieją się w nim rzeczy, które nie powinny mieć miejsca. To jest fragment świadczący o tym, że Ewangelia jest prawdziwa. Gdyby nie była prawdziwa, to by tego nie opowiedziano, bo to jest, po prostu, wstyd. Uczniowie widzą tu po raz trzeci zmartwychwstałego Chrystusa. Nie po raz pierwszy, ale po raz trzeci spotykają Jezusa, który zmartwychwstał. Trzy razy widzieli już kogoś, kto umarł i powstał z grobu. To nieprzeciętny widok. Już dotykali Jego ran. Zostali już rozesłani na krańce świata, aby głosić Ewangelię. I oni po tych wszystkich wydarzeniach wpadają na jeden genialny pomysł: „Chodźmy na ryby”. Gdyby Ewangelia nie była prawdziwa, to by tego nie opowiedziano. Bo to jest żenada, tak nie zachowują się ludzie, którzy trzy razy spotkali Tego, który był martwy i ożył, Tego, który rozesłał ich na cały świat.
A Piotr mówi: „To ja idę na ryby”. To jest Ewangelia o nas. Nam Ewangelię głoszono już tysiące razy. Chodzimy do kościoła, uczestniczymy w Eucharystii, spowiadamy się – i ciągle chodzimy na ryby. Ciągle robimy rzeczy nieistotne. Ciągle, pomimo że Pan Bóg nieustannie się upomina, robimy rzeczy nieistotne. Bo jesteśmy osłami. I to, co jest najpiękniejsze, to to, że Panu Jezusowi to w ogóle nie przeszkadza. Czy tu jest jakiś wyrzut? Mało tego, Pan Jezus wypowiada wszystkie gesty i słowa, które wypowiedział na początku Ewangelii – na pewno pamiętacie, jak powołuje po raz pierwszy. Dzieje się dokładnie to samo: oni wypływają w nocy, nie mogą nic złowić, przychodzi Pan Jezus, mówi, żeby zarzucili sieci po prawej stronie łodzi, oni zarzucają i ryby są – no przecież to jest wszystko to samo.
I to jest pierwsza rzecz, którą musimy sobie odkłamać w tym, w co wierzymy: Pan Bóg jest nie¬skończenie cierpliwy. Nieskończenie. Nie jest tak, że Bóg jest cierpliwy, cierpliwy, cierpliwy i już dość – Bóg jest nieskończenie cierpliwy. On, gdyby miał przyjść do nich po raz szesnasty, przyjdzie po raz szesnasty. Jeśli gdziekolwiek wam się mówi, jeśli wasze serce wam mówi, że Bóg ma już dość wasze¬go ciągłego nienawracania się – zamknijcie temu sercu usta. Głos, który mówi, że z kim jak z kim, ale ze mną Bóg już sobie nie poradzi, że Bóg się zniechęcił – to kłamstwo. Że z twoimi grzechami, twoimi słabościami, twoją głupotą to Bóg sobie nie poradzi. Że On może tak z litości cię weźmie – ale tak ostatecznie, jak nie będzie miał już wyjścia, stworzył cię, to cię weźmie. Nie, On jest nieskończenie cierpliwy, dlatego, że On w nas wierzy. Tak, jak uwierzył w Mateusza, tak uwierzył w nas. Tak wierzy w Apostołów. I wierzy, że oni wreszcie dojdą tam, dokąd mają dojść. I doszli, choć dużo później. Tutaj są na rybach, ale Pan Jezus się nie zniechęca. Jeżeli myślisz, że Pan Jezus się zniechęcił, że Bóg się zniechęcił, bo ciągle Go zawodzisz, to słuchasz ojca kłamstwa, słuchasz tego, który ci wmawia nieprawdę. Bóg nie potrafi się zniechęcić. Bóg nie jest wszechmogący, jest kilka rzeczy, których nie potrafi. On nie potrafi się zniechęcać. On nie potrafi nie kochać.
Co dzieje się w tej Ewangelii? Jezus ukazuje się uczniom, oni nie mają pojęcia, że to jest On, aż nagle jeden z nich rozpoznaje i mówi: „To jest Pan”. Kto to jest ten, który rozpoznaje? To Jan. Ostatnia osoba z tego grona, która powinna Pana Jezusa rozpoznać. Jest najmłodszy, najmniej wie i, jak podają niektórzy – choć inni sądzą, że to Marek – prawdopodobnie to on na golasa uciekał z Ogrodu Oliwnego. To jest młokos, on nie wie nic o życiu. Piotr powinien wiedzieć. Jakub, którego będą potem nazywać najstarszym, powinien wiedzieć. Jan jest młokosem, ale właśnie on rozpoznaje Pana. A nie inni. I znowu: jeżeli ci się wydaje, że jesteś ostatnią osobą do tego, żeby Pana rozpoznać, żeby się uświęcić, jeżeli sądzisz, że są inni, lepsi, świętsi, mądrzejsi, bardziej gotowi, bardziej nawróceni, bardziej bezgrzeszni – to słuchasz ojca kłamstwa, dlatego że Pana rozpoznaje w tej Ewangelii ten, który się do tego najmniej nadaje, który nic nie powinien wiedzieć, który jest młokosem. Dlatego że każdy jest w stanie Go rozpoznać, każdy jest w stanie poznać prawdę o Nim, każdy jest w stanie przed Nim stanąć.
Nam się zawsze wydaje, że ludzie wokół nas są bardziej święci, bardziej nawróceni, mają mniej grze¬chów. Generalnie uważamy zazwyczaj, że my jesteśmy ostatni – i bardzo dobrze. To ten ostatni rozpoznaje.
A Piotr go słucha. Piotr mu wierzy, on nie mówi: „Zamknij się młody, co ty tam wiesz” – Piotr mu wierzy. Co robi Piotr? Piotr robi idiotyczną rzecz. Stoi na łódce, jest rozebrany do pasa, jak to rybak. Kiedy słyszy, że to jest Pan, zakłada suknię i wskakuje do wody. Przecież to jest idiotyzm, najgorszy z możliwych sposobów pływania. Piotr był gotowy do pływania, półnagi, tymczasem on się ubrał i wskoczył do wody. Przypuszczam, że koledzy Piotra powiedzieli swoje, gdy zobaczyli, co zrobił. Piotr jest w tym genialny, dla niego nieważne jest, że to mówi ktoś młody. Ważne jest tylko to, że ktoś Jezusa rozpoznał i że on musi pobiec do swego Pana. Nam, katolikom, często się mówi, że jesteśmy naiwni. Tak być może słyszycie -jeśli chodzicie do kościoła,jeśli modlicie się publicznie, mówią wam, że jesteście z Ciemnogrodu, ze średniowiecza, że jesteście naiwni, bo wierzycie klechom, dajecie się naciągać, jesteście idiotami. Piotra w ogóle to nie interesuje. Nawet jeżeli wszyscy dookoła będą mówić, że jest idiotą, bo pływa w sukni, jego to nie obchodzi. Bo on wie, że ma stanąć przed Panem i że musi to zrobić godnie. Nie będzie stał przed Panem półnagi – nawet jeżeli będzie wyglądał jak idiota.
Piotr płynie do swojego Pana. Potem inni przypływają na brzeg. I okazuje się, że Pan Jezus wszystko już przygotował, prosi tylko o trochę ryb – ale wszystko jest już przygotowane, śniadanie jest już gotowe. Ogień się pali, są ryby, jest chleb, Pan Jezus wystawia ucztę. To jest kolejna rzecz. Kiedy my wreszcie zrozumiemy, że Tym, który nas zbawia, jest Bóg, a nie my? Tym, który nas oczyszcza z grzechów, jest Bóg – nie my. Tym, który nas karmi, który daje nam życie, który może nauczyć nas kochać, jest Bóg a nie my. Tutaj Pan Jezus jest gospodarzem, nie oni – oni są na rybach. Ciągle próbujemy się nawrócić sami, ciągle próbujemy zrobić to o własnych siłach, a tego nie da się zrobić samemu. Oczywiście, to nie znaczy, że Pan Bóg ma nas sam nawracać. Ale to On jest u źródła. Nasze zadanie to być z Nim. To dać Mu taką szansę, pozwolić Mu na to, żeby z nami był i dać Mu szansę, aby mógł dokonać w nas swego dzieła. Uczniowie musieli donieść trochę ryb i my też będziemy musieli trochę zrobić, bez nas się nie obejdzie, to jasne. Ale to On jest Zbawicielem.
Tu się pojawia liczba 153 – tyle ryb donieśli Apostołowie do tego, co miał Pan Jezus. Święty Hieronim pisze w swoim komentarzu do tej Ewangelii, że gdyby istniał w tamtym czasie atlas zoologiczny, to byłyby w nim 153 gatunki ryb. I ta liczba nie jest przypadkowa. To nie jest tak, że oni przynieśli ileś tam ryb. Nie. Oni przynieśli wszystkie ryby. Wszystkie gatunki, jakie były na świecie. Złowili wszystkie. Bóg naprawdę nie da sobie spokoju, dopóki każdego z nas nie dorwie. To nie jest tak, że można Mu przy¬nieść tylko część. Że On się zadowoli tylko cząstką nas. Niektórymi z nas – tymi lepszymi, świętszymi. Nie. On będzie łowił ze swoim Kościołem, ze swoimi apostołami dotąd, aż złowią wszystkie 153 ryby. I nie spocznie, dopóki wszystkie nie będą Jego. Dlatego, że nie będzie uczty bez wszystkich. Nie będzie. On jest nieskończenie cierpliwy, nigdy się nie zniechęca. On będzie o nas walczył do końca świata – to znaczy w nieskończoność. Dopóki będzie trzeba. To nie jest Bóg, który przegrywa. Tylko kiedy my wreszcie ośmielimy się tak na siebie patrzeć? Kiedy my wreszcie przestaniemy słuchać ojca kłamstwa, który nam wmawia, że jesteśmy niegodni, grzeszni, nienadający się?
Ale to wszystko w tej Ewangelii to jeszcze jest bardzo mało. Najlepsza jest dalsza część. To jest część, o której uważam, że jest najbardziej skandalicznym tekstem w całej Biblii. Słynna rozmowa Jezusa z Piotrem. Zazwyczaj odczytujemy ją jako odpowiedź na trzy zdrady. Piotr trzy razy wyparł się Jezusa, więc teraz Jezus trzy razy pyta o to, czy Piotr Go kocha. Ale to jeszcze mało. Zobaczcie, jakie perfidne pytanie zadaje Pan Jezus Piotrowi. On mówi tak: „Czy ty mnie kochasz bardziej aniżeli ci?”. Kto to są „ci”? „Ci” to są ci, którzy stoją obok Piotra. Kto jest wśród tych „ci”? Święty Jan, między innymi. Jedyny uczeń, który nie zdradził, który wytrwał pod krzyżem. Cała reszta się rozbiegła. Może młokos, może nie wiedział za bardzo, co się dzieje, ale został, wytrwał. Był wierny. Nie wystraszył się i nie uciekł. Został pod krzyżem do końca. I Pan Jezus pyta Piotra tak: „Piotrze, zdrajco, czy ty mnie kochasz bardziej niż Jan, który mnie nie zdradził?”. Tak brzmi to pytanie. Przypuszczam, że kiedy Pan Jezus zadawał to pytanie, patrzył wtedy na Jana.
I Piotr widział Jego spojrzenie i słyszał pytanie: „Czy ty mnie, Piotr, kochasz bardziej niż Jan?”. I odpowiedź Piotra: „Tak”. To jest odpowiedź absolutnie nie na miejscu. Dlatego Pan Jezus mówi drugi raz: „Słuchaj, ty chyba nie rozumiesz, o co ja pytam. Czy ty mnie, Piotr, kochasz więcej niż ci, którzy mnie nie zdradzili?”. I Piotr mówi: „Tak”. Pan Jezus pyta ostatni raz, niech dotrze: „Czy ty mnie kochasz bardziej niż ci, którzy mnie nie zdradzają?”. I widać, że tutaj do Piotra dotarło. Ewangelista zapisał, że Piotr zasmucił się. Myślę, że Piotr spotkał wtedy wzrok Jana, który czekał: „No i co teraz powiesz?”. Piotr jest geniuszem: „Panie Jezu, Ty przecież wszystko wiesz. Przecież wiesz, jaki jestem. Kocham Cię bardziej”. To jest najbardziej bezczelna odpowiedź, jaką znam z kart całego Pisma Świętego. Dlatego że to nie jest tylko pytanie o miłość. To jest pytanie o miłość, która jest gorsza, a uznaje się za lepszą. I zauważcie, że to nie Piotr to wymyślił, to Pan Jezus go do tego zmusił. To Pan Jezus wymógł na Piotrze taką odpowiedź. Nie Piotr sam, w swojej arogancji i pysze, uznał, że kocha bardziej. Nie. Do Piotra dotarło w trzecim pytaniu: „Wiesz, jaki jestem. Wszystko wiesz. Wiesz, jak było. Kocham Cię bardziej niż on”. I to jest, uważam, najlepsza i najwłaściwsza postawa, jaką można przyjąć wobec Boga.
Bóg zawsze będzie Cię pytał tak samo, jak Piotra: „Czy kochasz mnie bardziej niż ci wszyscy, którzy są od ciebie bardziej święci? Czy kochasz mnie bardziej niż ci wszyscy, którzy mniej grzeszą od ciebie? Czy kochasz mnie bardziej niż ci wszyscy, którzy mają mądrzejsze, sensowniejsze i bardziej poukładane życie od ciebie?”. I wasza odpowiedź, wasza jedyna możliwa odpowiedź musi brzmieć: „Tak. Kocham Cię bardziej niż oni”. I tu, oczywiście, nie chodzi o to, że kochamy bardziej jedni od drugich. Nie chodzi o to, że Piotr kochał Pana Jezusa bardziej niż Jan. Jasne, że nie kochał bardziej. Ale Pan Jezus nie pozwolił Piotrowi uwierzyć w jego grzech. Nie pozwolił Piotrowi uwierzyć w jego zdradę. Nie pozwolił Piotrowi uwierzyć, że jest niegodny. Wymógł na nim, żeby Go kochał.
I ta rozmowa wszystko w Piotrze zmieniła. Wystarczy poczytać w Dziejach Apostolskich, żeby zobaczyć, co się z Piotrem dzieje. To jest Piotr, który jest jak miecz. To jest Piotr, który nie boi się niczego. Który nie boi się pójść przed Sanhedryn, czyli przed wszystkich najważniejszych ludzi w Izraelu i powiedzieć: „Głupi jesteście”. Ten, który wcześniej wystraszył się dozorczyni, potem idzie przed wszystkich arcykapłanów i mówi: „Głupi jesteście, bo nie wierzycie w Jezusa Chrystusa”. To ta rozmowa z Jezusem zmieniła Piotra. Po tej rozmowie Piotr wie, że jego istotą nie jest zdrada, że jego istotą nie jest grzech, nie zaparcie się, ale że jego istotą jest miłość do jego Pana, miłość większa od miłości tych, którzy są lepsi od niego. To jest niezwykła odwaga. Jeśli chcecie stanąć przed Bogiem i wreszcie przestać słuchać ojca kłamstwa, to nie wierzcie w swoją niegodność.
Jezus nieskończenie cierpliwy
Opublikowano: